Komentarze: 0
Wszyscy tesknia, pragna milosci, przyjazni, a jednoczesnie zadaja bol. Co powoduje, ze z taka luboscia patrzymy jak inni cierpia? Cierpia przez nas, to jakos najbardziej cieszy, ze ktos przez nas cierpi.
Odezwal sie do mnie T., jego przeszlo polroczny romans skonczyl sie niespodziewanie. On zonaty (zona go nie rozumie), ona wolna, od poczatku postanowione, ze to tylko uklad, nic od siebie nie chca procz ciepla, sexu. Po jakims czasie napisal mi, ze sie zakochal...pytalam i co dalej? Mowil : niewazne, wazne, ze kocham i jestem kochany. I koniec...ona nagle bez slowa zerwala wszystko, bez wyjasnienia...a on cierpi i snuje domysly...dlaczego mnie porzucila?, moze, tylko chce sprawdzic moje uczucia?, moze da sie przeblagac? moze to nieprawda?, moze...moze. Ktos cierpi, a ktos inny czerpie z tego satysfakcje. Dlaczego jestesmy tak nieczuli, ze nie potrafimy dac tej drugiej osobie choc slowa wyjasnienia, tylko z luboscia przygladamy sie jak wije sie z bolu?
"Moj" facet od kawy (musze go jakos nazwac :-)), zaczal przysylac mi dziwne sms'y, tkliwo-erotyczne, jesli takie istnieja :-)